sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział IV [II]

Rozdział IV
Ucieczka (część II)

Proponowany podkład: Daughter - Landfill

Wiktor siedział na łóżku i po raz kolejny przeszukiwał kontakty w swojej komórce, by wybrać numer syna. Miał na sobie jedynie luźne, niebieskie bokserki. Nagle przez ramię przewiesiła mu się nieco zirytowana całą sytuacją Sara.
 - Co się znowu stało? Wracaj tu do mnie.
 - Sara, przestań. Ciągle nie mogę się dodzwonić do Artura.
 - Spokojnie, na pewno nic mu nie będzie. Musi w końcu zrozumieć, że to jego matka umarła, a nie ty. Masz prawo ułożyć sobie życie na nowo - mówiła niemal nieprzytomna kobieta, przewracając się na łóżko. Dłonią osłaniała swoje oczy przed promieniami słonecznymi wpadającymi do pokoju.
- Ale nie w ten sposób, nie takim kosztem... Słyszysz w ogóle, co ty wygadujesz? - Wiktor był zaskoczony słowami przyjaciółki, jej bezpośredniością. Dzień wcześniej taka nie była. Nie podejrzewał jej o okrucieństwo, brak współczucia i zrozumienia. Reakcja mężczyzny nie uszła uwadze Sary.
- Jejku, no przepraszam. Nie o to mi chodziło. - Rudowłosa kobieta szybko wstała z łóżka, założyła wiszącą na jego oparciu koszulę i zapięła dwa środkowe guziki, by zasłonić swój dekolt. Nie przyniosło to jednak wyczekiwanego efektu, ponieważ przez cienki materiał przebijał się czarny biustonosz. Sara obeszła łóżko i przykucnęła przy Wiktorze.
- Naprawdę dziś w nocy było ci ze mną aż tak źle? - spytała, wysyłając mężczyźnie zalotne spojrzenie.
 - Nie, wręcz przeciwnie, ale myślę, że trochę się pośpieszyliśmy…
 - Proszę cię, pospieszyliśmy się? Ile jeszcze chciałbyś czekać? Kolejny miesiąc? I myślisz, że wtedy byłoby inaczej? Rozumiem, że twój syn jest zagubiony i martwisz się o niego, ale… - Kobieta zakreślała palcem kółka na kolanie Wiktora. Mężczyzna był jednak zbyt zaniepokojony, by flirtować z Sarą. Chwycił ją za rękę, którą delikatnie przesunął na bok.
- Myślę, że najlepiej będzie, jak położysz się teraz u siebie - powiedział, po czym wstał z łóżka. Kobieta zmuszona była zrobić to samo. W końcu bez słowa wyszła z sypialni i zniknęła za ścianą. Wiktor zrezygnowany odłożył komórkę na szafkę nocną i przeszedł do łazienki. Obmył twarz zimną wodą, a wycierając ją wiszącym przy zlewie ręcznikiem, spojrzał się w wiszące naprzeciw lustro. Co on najlepszego zrobił? Zachciało mu się poczucia bliskości. Jeszcze nigdy nie postąpił tak nieodpowiedzialnie. Był to błąd, za który mógł zapłacić naprawdę wysoką cenę. Powoli zaczynał tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek więź między nim a Arturem będzie równie silna jak kiedyś. Mężczyzna wrócił do swojej sypialni. Łudząc się, że syn postanowił do niego oddzwonić, sprawdził wyświetlacz telefonu. Brak nieodebranych połączeń. Wiktor westchnął ciężko i sprawnie zaścielił łóżko. Zrozumiał, że z tą rozmową będzie musiał poczekać do powrotu nastolatka. Może to i lepiej? Obaj poukładają sobie wszystko w głowach. Teraz mogłyby paść słowa, których niekoniecznie chcieliby użyć. Poza tym wiedział, że tego dnia musiał zrobić co innego. Zawiódł, był komuś coś winien, a jeśli ta osoba mogłaby jeszcze raz spojrzeć w jego oczy, on musiałby odwrócić wzrok. Potrzebował przebaczenia. Podszedł do szafy, z której wyciągnął złożone ciemne jeansy i szarą koszulkę polo. Gdy był już ubrany i gotowy do wyjścia, sięgnął po stojącą przy biurku teczkę, zaszedł do kuchni po jedno z leżących na blacie kuchennym jabłek i nie żegnając się z Sarą - wyszedł z domu. Ta kobieta była dla niego ważna, Wiktor nie miał zamiaru temu zaprzeczać, poza tym jaki to miałoby sens? Oszukiwanie samego siebie nie rozwiązałoby przecież wszystkich jego problemów. Musiał jednak dać jej do zrozumienia, że w sercu ciągle ma miejsce dla Alicji i nigdy się to nie zmieni, a Artur – nikt inny - jest i zawsze będzie najważniejszy w jego życiu. Liczył się z jego opinią, ale chłopak wyraźnie nie potrafił trzeźwo spojrzeć na relację Wiktora z Sarą, nie mógł być obiektywny, bo to ta kobieta zajęła miejsce zmarłej matki, z którą łączyła go przecież tak silna więź. Nie mieli chyba przed sobą żadnych tajemnic. Gdy jeszcze Alicja była zdrowa, zawsze, jak mężczyzna wracał do domu, Artur siedział z jego żoną w salonie i wspólnie rozmawiali o wszystkim: szkole, przyjaciołach, filmach. Po wykryciu białaczki u kobiety konwersacje przeniosły się do szpitala. Te wymiany zdań były niewątpliwie ważnym aspektem w życiu obojga członków rodziny Wiktora. Właśnie, rodziny… Od jakiegoś czasu mężczyzna miał problem ze zdefiniowaniem tego słowa. Czy po odejściu Alicji i popsuciu relacji z synem można było jeszcze o niej mówić? Przecież rodzina to wszyscy razem, a nie każdy z osobna…



Wiktor otworzył tylne drzwi samochodu i wstawił do jego środka teczkę. Chwilę później siedział już na miejscu kierowcy. Wziął głęboki oddech i przekręcił kluczyk w stacyjce. Gdy wyjeżdżał z parkingu, kilka metrów dalej zauważył rozciągnięte taśmy policyjne i średniej wielkości plamę krwi. Zdziwiło go to, bo w nocy nie słyszał żadnego większego hałasu dobiegającego z ulicy. Zresztą przez ostatnie godziny nie słyszał niczego przez nawałnicę myśli. Myśli, smutku, strachu i wyrzutów sumienia... Ale i radości, rozkoszy pożądania, o której nie wiedział do końca, czy jest właściwa. I dlatego też musiał odbyć tą podróż. Na miejsce dotarł w przeciągu ponad godziny, chociaż wydawało mu się, że jechał przynajmniej pół dnia. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu każdy powrót do przeszłości, nawet tej najbliższej, sprawia wrażenie nad wyraz długiego, zupełnie jakby komuś na górze zależało na tym, by nigdy nie przywoływać zatartych w głowie obrazów. Wspomnienia, do których wracał Wiktor, były wyjątkowo bolesne. Stracił żonę, a teraz był coraz bliżej utraty jedynego syna. W dodatku działo się to na jego własne życzenie. Gdyby nie pozwolił się pocałować Sarze tamtej nocy... Gdyby nie zgodził się na wspólną przeprowadzkę... W końcu gdyby nie dopuścił do tych chwil spędzonych w ramionach przyjaciółki... Chociaż dalsze nazywanie jej przyjaciółką było dość żałosne. Tak samo jak użalanie się nad własnymi błędami, których mógł przecież uniknąć. Mógł, ale nie chciał. Pokusa okazała się być silniejsza...

- Przepraszam - wyszeptał, gdy tylko stanął przed grobem żony. - Alicjo, przepraszam - wypowiadając te słowa mężczyzna upadł na kolana, a po jego twarzy zaczęły spływać pierwsze łzy. - Nie powinienem, wybacz. Zawsze cię kochałem i będę kochał. Zawsze...
O tej porze cmentarz był jeszcze pusty, przez co płacz Wiktora z łatwością roznosił się po kolejnych alejkach z nagrobkami. Nie mógł już dłużej trzymać tego w sobie. Ktokolwiek pisał do niego maile, miał rację. Związek z Sarą... To nie było fair w stosunku do jego najbliższych - zarówno do Artura, jak i samej Alicji. Wiedział, że kobieta nigdy nie miałaby nic przeciwko, gdyby po jej śmierci ułożył sobie życie na nowo - była na to zbyt wyrozumiała i miłosierna, ale z pewnością wyraziłaby sprzeciw, gdyby miało się to odbyć kosztem ich syna. A wszystko na to właśnie wskazywało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz