Rozdział I
Ostatnie dni wolności
Proponowany podkład: Gary Go - Open Arms
Przed wyjściem Maks przejrzał się w lustrze.
Miał na sobie krótkie, czarne spodenki i opinającą się na dość umięśnionym
ciele jasną podkoszulkę. Ciemne włosy postawione na żel, nowy zegarek na prawym
nadgarstku, będący prezentem od wujka z okazji siedemnastych urodzin, ulubione,
białe adidasy. Tak, teraz mogę już iść - pomyślał i podniósł
leżący na ziemi plecak. Zarzucił go na ramię i otworzył drzwi.
-
Wrócimy o osiemnastej! - krzyknął, wybiegając z domu ze swoim najwierniejszym
kompanem - pięcioletnim amstaffem amerykańskim. Ten wbrew pozorom sympatyczny
czworonóg budził strach w oczach niejednego przechodnia. Brało się to z jego
niebywałego podobieństwa do pit bulli, przed którymi niejednokrotnie ostrzegały
media. Oskar miał miękką, szarą sierść z kilkoma białymi łatami. Jedna z nich
przechodziła centralnie przez środek czoła i pysk zwierzęcia, inna obejmowała
całe przedpiersie. W niektórych miejscach na sierści można było dopatrzeć się
delikatnych, czarnych pręgów.
- To
którędy idziemy, piesku? - zapytał chłopak merdającego z radości ogonem psa. -
Może zahaczymy o obrzeża miasta? Pogoda nie powinna nam dziś zafundować żadnej
kąpieli - zaśmiał się nastolatek i nie oczekując odpowiedzi pupila, wszedł w
boczną alejkę. Oskar posłusznie powędrował za nim. Aura rzeczywiście była
wspaniała. Na niebie nie znajdowała się ani jedna chmura i nie zanosiło się na
większe zmiany. Po kilkunastu minutach marszu piechurzy dotarli do usytuowanego
nad brzegiem rzeki parku. Widząc zacienione miejsce z wolną ławką, Maks zarządził
przerwę. Z plecaka wyjął napełnioną butelkę i okrągłe naczynie, do którego
przelał część wody i postawił przed psem. Resztę napoju przeznaczył na
zaspokojenie własnego pragnienia.
Chłopak rozsiadł się wygodnie na całej ławce,
zamknął oczy i głęboko odetchnął. Chciał nacieszyć się ostatnimi chwilami
„wolności”. W końcu za niecałe pięć dni będzie musiał znowu odwiedzić doskonale
znany sobie budynek szkoły. Tak, lada moment, po ponad dwumiesięcznej przerwie,
zaczynał się nowy rok szkolny. Drugi rok nauki w liceum, spotkań z całą klasą,
sztucznych uśmiechów do nauczycieli. Maksowi niezbyt to odpowiadało. Dobrze
wiedział, jak bardzo uczniowski tryb życia kłócił się z jego naturą. A przecież
nie mógł zrezygnować z tego, kim był. Nawet gdyby chciał, to po prostu
niemożliwe. I mimo że poprzedni rok również spędził na zmaganiu się ze swym
problemem, nic nie wskazywało na to, by teraz miało być łatwiej. Dlatego tym
bardziej planował jak najlepiej wykorzystać ostatnie dni wakacji.
Po dłuższym odpoczynku chłopak zebrał
porozkładane rzeczy.
- Chyba
powinniśmy już wracać. Mama nie będzie zadowolona, jeśli spóźnimy się na jej
kolację - zaśmiał się chłopak, po czym lekko pociągnął za trzymaną w dłoni
smycz. Oskar posłusznie wstał i ruszył za swoim panem. W połowie drogi
przechodzili obok jednego z nowo wybudowanych osiedli mieszkaniowych, przy
którym znajdowała się jeszcze tabliczka z informacją o chęci sprzedaży budynków
i numerem telefonu, pod jaki należy się zgłosić. Blisko dziesięć solidnie
wykończonych i stojących w zabudowie szeregowej domów, otoczonych bujną
roślinnością i wyłożonym kostką chodnikiem robiło wrażenie. Maks mijał akurat
bramę wjazdową, gdy nagle rozległ się pisk opon.
-
Uważaj jak jeździsz do cholery! - krzyknął chłopak. To on wraz ze swoim psem omal
nie padł ofiarą wypadku spowodowanego przez nieuważnego kierowcę, który, jak
się później okazało, nie zdobył się nawet na żadne przeprosiny. Nastolatek
spojrzał w przednią szybę czarnej, na pierwszy rzut oka przeładowanej,
terenówki. Podobnie jak w pozostałej części samochodu była ona przyciemniona.
Udało mu się jednak po sylwetce rozpoznać płeć siedzącej za kierownicą osoby.
Był to wysoki mężczyzna o dość wątłej budowie ciała. Ktoś zajmował również
miejsce pasażera. Maks nie mógł dłużej przyglądać się pojazdowi, musiał zejść z
wjazdu i przepuścić stojące przed nim auto. A przynajmniej powinien tak zrobić.
Przez chwilę stał jeszcze w bezruchu, uparcie próbując zobaczyć twarz kierowcy.
Gdy dotarło do niego, że jest to bezskuteczne, zaczął powoli schodzić z drogi.
Zniecierpliwiony mężczyzna, chcąc pośpieszyć chłopaka, nacisnął pedał gazu. Nie
zrobiło to jednak na Maksie większego wrażenia. Gdy terenówce udało się wjechać
na parking, szyba w drzwiach kierowcy opuściła się, a z wnętrza samochodu
wypływały różne oryginalne wiązanki wyrazowe. Tego już za wiele - pomyślał.
Nie dość, że ten knypek omal go nie potrącił, to jeszcze będzie na niego
przeklinał?! Jego niedoczekanie. Maks już zawracał w stronę zajętego
miejsca parkingowego, gdy najwidoczniej o czymś sobie przypomniał. W jednej
chwili zatrzymał się, opuścił wzrok i zacisnął pięści. Z wielką trudnością
przychodziło mu utrzymanie nerwów na wodzy. Stał tak w bezruchu przez około
dwie minuty, po czym jakby nigdy nic podniósł głowę i wołając psa, który, wykorzystując
wolny moment, oznaczał „nowy teren”, ruszył przed siebie. Przed skręceniem w
jedną z bocznych ulic Maks po raz ostatni spojrzał na niedawno wybudowany
parking. Chciał za wszelką cenę zobaczyć i zapamiętać wygląd tego pożal się
Boże „kierowcy”. Co prawda nie udało mu się dopiąć swego, jednak zobaczył coś
innego, coś, co musiało zaspokoić jego ciekawość, bo chwilę później zniknął za
murem ogradzającym osiedle.
Gdy spacerowicze wrócili do domu, na stole
czekała już przygotowana przez matkę Maksa kolacja. Przy legowisku Oskara stała
natomiast wypełniona po brzegi miska z psią karmą. Maks w pośpiechu umył ręce i
zabrał się za jedzenie. Po szybkim spożyciu naszykowanego pokarmu chłopak wstał
od stołu i wziął się za zmywanie naczyń. Gdy skończył, pogłaskał drogiego mu
pupila i udał się do swojego, znajdującego się na pierwszym piętrze, pokoju.
Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że mieszkał w nim nastolatek.
Pomalowane na ciemny kolor ściany poobklejane plakatami ulubionych gwiazd,
rozłożone łóżko z nieruszoną od rana kołdrą, stojak zapełniony płytami znanych
wokalistów i ich zespołów, w końcu zagracone biurko ze stojącym na nim
komputerem.
-
Kiedyś tu posprzątam - zaśmiał się Maks. Rozejrzał się po pokoju i ze sterty
gazet wyciągnął dość zniszczony notes. Następnie sięgnął po jeden z leżących w
piórniku długopisów i rzucił się na rozłożoną kanapę. Otworzył zeszyt na jednej
z środkowych stron i po krótkim zastanowieniu zaczął pisać:
27 sierpnia
Znowu to samo. Coraz trudniej jest mi panować nad emocjami. O mało nie
zaatakowałem dziś jakiegoś kierowcy. Jak tylko o nim pomyślę… krew zaczyna mi
się gotować w żyłach. Co za palant. Gdyby nie mój refleks i wyostrzone zmysły,
nie wiem, jak by się to skończyło dla Oskara. Miałem tak wielką ochotę zatrzymać
ten samochodzik, wyciągnąć zza kierownicy jego durnego właściciela i powiedzieć
mu parę słów... Na szczęście w porę się opamiętałem. Nie mógłbym żyć, mając go
na sumieniu, a szczerze wątpię, żeby wyszedł z tej konfrontacji cało. Nie
widziałem nawet jego twarzy, ale może to i lepiej? Przynajmniej nie będzie mnie
kusiło, by złożyć mu wizytę następnej nocy. Chociaż zlokalizowanie jego domu
nie byłoby chyba aż takie trudne. W końcu w grę wchodzi tylko dziewięć
stojących obok siebie budynków. A poza tym widziałem jego rodzinę… Boże, jeżeli
jest takim samym ojcem jak kierowcą… szczerze współczuję tamtemu chłopakowi.
Jego matce też. Ale czy to na pewno była jego matka? Równie dobrze mogłaby być
jego siostrą i „kochaną córeczką tatusia”. Wydaje mi się, że są tu nowi. W
końcu przymocowane do dachu terenówki walizki i wypełniony pudłami bagażnik to
dość rzadki widok. Zresztą co to ma za znaczenie. Wydaje mi się, że to nie było nasze ostatnie
spotkanie…
Mam nadzieję, że niedługo dowiem się, dlaczego ostatnia pełnia była inna
niż pozostałe. Niewiedza mnie wykończy. Chociaż z drugiej strony… powinienem
cieszyć się tym „normalnym” życiem.
Maks postawił kropkę na końcu wpisu i rzucił
pamiętnik na biurko. Położył się na plecach, podłożył ręce pod głowę i
zamykając oczy, poddał się głębokim przemyśleniom. Coś nie dawało mu spokoju.
Jakim cudem na parkingu nie wyczuwał żadnych emocji ludzi siedzących w
samochodzie? Co zagłuszyło jego empatię? Czy to możliwe, że zdenerwował się do
tego stopnia, że nic nie czuł? Stawał się coraz bardziej podobny do reszty, musiał
to przyznać. Musiał, ale nie chciał. Oznaczałoby to, że niedługo przestanie
czuć cokolwiek. Stanie się tak bezduszny jak pozostali. Ale może problem leżał
w czymś innym? Może wpływ pełni został przez coś opóźniony? Nie, to bez sensu.
Niby czemu akurat teraz? Co mogło się zmienić w przeciągu jednego miesiąca?
Nastolatka męczyło zbyt wiele pytań, na które nie był w stanie udzielić sobie
odpowiedzi. Nie dawały mu one spokoju.
Po dwugodzinnej intensywnej pracy mózgu, organizm
Maksa zaczął domagać się snu. Chłopak nie chciał z tym walczyć. Wiedział, że
odpoczynek mu się przyda, że następnego dnia będzie musiał być w dobrej formie
- zresztą jak co dzień. Trzeźwy umysł to podstawa, szczególnie w jego przypadku.
Inni mogli sobie pozwolić na robienie wszystkiego, co im się podoba, bez
zwracania uwagi na etykę, ale on? Samokontrola wyróżniała go spośród
pozostałych. Nie popierał ich działania, nie chciał żyć tak jak oni. Wolał iść
własną drogą i mieć czyste konto.
Maks postanowił położyć się wcześniej.
Przebrał się w piżamę i wskoczył pod kołdrę. Jak co noc, we śnie ukazywały mu
się sceny z ostatniej doby. Widział swoją pijącą kawę matkę, golącego się ojca,
w końcu rozmawiającego z nim Sebastiana - jego najlepszego przyjaciela. Nie
umknął mu oczywiście moment, w którym na parking zajeżdżał czarny samochód terenowy.
Z jego wnętrza wysiedli dwaj pasażerowie - ubrany w ciemne jeansy i białą
koszulę na krótki rękaw, na oko będący w wieku Maksa, chłopak, a także młoda
kobieta w letniej, turkusowej sukience. Wspólnymi siłami rozładowywali pojazd.
Siedzący jeszcze w środku kierowca pochylony był nad jakąś kartką, którą chwilę
wcześniej wyjął z kieszeni marynarki. Po trzęsących się dłoniach można było
łatwo poznać, że był on czymś bardzo przejęty, zdenerwowany. Gdy w końcu
mężczyzna ostudził emocje, schował papier i wyszedł z samochodu. Kolejne,
ukazujące się nastolatkowi obrazy przedstawiały jedynie masywny, wykonany z
czerwonej cegły mur.
wydaje mi się, czy za każdym razem kiedy publikujesz gdzieś ten rozdział dodajesz inny podkład ? :D
OdpowiedzUsuńmogę się mylić, ale jakoś z tym fajnie sie czytałoo nie wiem który już raz w sumie i to już był chyba ten OSTATNI.
pozdrawiam z Zasiedmio Górogrodu.
Względem ostatniego publikowania tego rozdziału nic się nie zmieniło w podkładzie. Nie w tym.. :P
Usuń